przerabiałam to. czasami tłumaczenie pomoże, ale nie zawsze. jak nie pomaga to trzeba dać się pakować. poszukaj walizki, daj, niech się pakuje... dobrze, że walizkę szuka. moja to się np. w worek po papierze toaletowym spakowała i wyszła do domu. a ja szłam za nią i patrzyłam, gdzie ona z tym papierem do dupy idzie... potem albo podjechałam autem i powiedziałam, że ja podwiozę i wróciłam z nią do domu. po czym ona mi podziękowała, albo wzięłam siatkę, czy co miała i wróciłyśmy na nogach do domu. spacer nie zaszkodzi nikomu. póżniej jednak było coraz gorzej i poprostu zamykałam drzwi. pozwalałam się pakować w nadziei, że w międzyczasie wpadnie na inny pomysł. potem było kombinowanie, że nie wiem gdzie jest klucz, albo, że córka przez pomyłkę nas zamknęła, że czekamy na taksówkę.... że jest niedziela i nic nie jeżdzi... trzeba mieć fantazję. im głupsze wymówki wymyslisz tym łatwiej babce będzie w to uwierzyć. prawda, że nie jest u sibie na niewiele się zda. pytaj się jej, czy spakowała szczoteczkę do mezbów, dokumenty, niech ci wszystko pokaże, szuka kolejne rzeczy do spakowania, najwazniejsze, żeby miała zajęcie. póki sie pakuje jest spokój. no a rodzina co może na to pomóc? taka choroba.