Oj Ewa,a ty wszystko do siebie bierzesz... Może źle się wyraziłam,ja też się nie narzucam...Normalnie,rozmowa nawiązuje się sama.Z Niemiec "odbierają" mnie późnym wieczorem, podróżni raczej śpią wtedy...
Ostatnio wracał młody człowiek...Raczej typ samotnika.Po drugiej (sic!) przesiadce, spytałam dokąd jedzie...Okazało się,że do mojego miasta...Ożywił się wyraźnie,kiedy okazało się,że mamy wspólnych znajomych,otworzył się i do samego końca gadaliśmy...Poznałam smutną przyczynę jego emigracji, wiele mi opowiadał,zwierzał się. Wysiadaliśmy na tym samym pakingu jako już "para"dobrych znajomych... Nasi bliscy z rozbawieniem przyglądali się kiedy pozostali podróżni i kierowca nas żegnali :) Takie rodzinne i życzliwe ...i to właśnie bardzo mi się podoba. Aha,i wszyscy byli trzeźwi,na serio !!!
takiej babki jeszcze nie spotkałam...żeby drzewo do lasu? No,to piwo...Truskawki,ogórki? Może do syna jechała ;)
"Moi" jeżdżą teraz własnym autem....I też biorą kartofle,ogórki...ogólnie zapasy.Wyjeżdżają na dwa-trzy miesiące,czasem dłużej.
Ale i w "busa" można wiele napakować.Już mnie nie dziwi widok rowerów w bagażniku :)
Krystynko, absolutnie mylnie mnie odebrałaś :), a być może to ja się źle wyraziłam i stąd ten błędny odbiór mojej wypowiedzi. Sorrki! :)
A co do towarów maści wszelakich przewożonych, to sama miałam ochotę sobie tutaj w DE zakupić mebelki do kuchni po okazyjnej cenie, do tego tutaj jest chyba zwyczaj taki, ze są od razu z wyposażeniem, może nie wszystkie, ale wiele salonów meblowych oferuje właśnie pełną Einbauküche i to mi się podoba. Ale niestety zrezygnowałam z tego zakupu ze względu na transport. Zresztą z wielu rzeczy musiałam zrezygnować zwłaszcza ze względu na gabaryty. Ale ciuszki, chemia i buciki obowiązkowo :D