Dziękuję dziewczyny za odpowiedzi:) Widzę, że jesteście jednogłośne:)
Ogólnie mój pierwotny plan był taki, żeby pracować jako opiekunka w heimie przez agencję przez rok, odkładać co miesiąc 800 euro i w październiku wrócić do kraju i zacząć studia pielęgniarskie w Polsce (czesne około 600 zł/miesiąc) pracując jednocześnie w domu opieki albo szpitalu (niektóre polskie szpitale już zatrudniają opiekunów w zamian za sanitariuszy - praca ta sama, tylko nazwa inna i trzeba mieć skończoną szkołę).
Po skończeniu studiów chciałam wyjechać znów za granicę (bardzo prawdopodobne, że tez do Niemiec). Z tym akurat problemu nie ma, bo duża część uczelni w Polsce ma podpisaną współpracę z placówkami niemieckimi, które biorą takich świeżych absolwentów, oferują kurs językowy i na początku 1200 euro. Przynajmniej tyle wiem z teorii, nie wiem, jak to w praktyce wygląda.
Ale w międzyczasie stwierdziłam, że:
-nie wyobrażam sobie powrotu do standardów pracy w Polsce
-chcę spróbować gdzieś osiąść na dłużej, może nie na zawsze, ale na dłużej. Żyję na walizkach już jakieś 8 lat, każdy mój związek się wcześniej czy później rozpadał i zaczynam odczuwać zmęczenie materiału.
Co do wyboru zawodu, to pielęgniarstwo jest wyborem z rozsądku. Już skończyłam jedne, 5-letnie studia, na które poszłam z zamiłowania i nic mi z tego nie przyszło, a teraz chcę mieć zawód, który da mi możliwość pracy wszędzie i właściwie zawsze. Poza tym w pracy od początku bardziej mnie interesuje to, co należy do pielęgniarek, na co kto choruje, jakie bierze leki. Ale nie nazwałabym tego zamiłowaniem ani hobby, zresztą moim zdaniem mało kto może sobie pozwolić na łączenie pracy z hobby. Poza tym jak mawia moja koleżanka, lekarz z powołania, wybierając zawód z zamiłowania jest się bardziej podatnym na wypalenie zawodowe niż kiedy człowiek robi coś z rozsądku.
Konieczność uczenia się całe życie to dla mnie oczywistość i to właśnie podoba mi się w Niemczech. W Polsce jeszcze wiele osób sądzi, że uczyć to się można, jak się jest młodym, a potem najlepiej przesiedzieć całe życie w jednej pracy. Jak powiedziałam, że chcę iść na studia, to część osób w moim środowisku była zdziwiona w tym negatywnym znaczeniu, usłyszałam też kilka razy (od mężczyzn), że jestem za stara na studiowanie. A mam 33 lata. Ja takiego myślenia nie rozumiem.
Urszula, dziękuję za namiary:)