U mnie zaś od jesieni mysz się rozgościła, a może nawet i rozmnozyła i mój szef inzynier, oraz kształcona , chwilowa zmienniczka, przez prawie 2 miesiące nie mogli sobie z nią dać rady. Szef poprzynosił łapki, a jakże, nałożył żółty serek :D :D :D ale niestety mysz nie gustuje chyba w takim menu, no chyba, że myszka Miki z Disneya :D :D :D Ostatnio zostawiłam w kuchni wafelek na talerzyku. Wstaję rano, wafelka nie ma, myslę sobie, pewnie wiecznie odchudzająca się sąsiadka zwędziła i zjadła :D :D :D. NA drugi dzień to samo, wafelek był, a nie ma, przy czym sasiadki w tym dniu nie było. No mówię, czary jakieś czy coś???
Patrzę dzisiaj, a za mikrofalówką pełno okruchów jakichś, odsuwam, a tam 2 wafelki elegancko nadgryzione plus resztki orzecha. Och ty w zyciu, jutro jade kupić trutkę, bo widzę, że jak się nie zajmę tym, to nas myszy zjedzą jak Popiela. Jestem tu 3 lata, od zawsze jest tu czyściutko i porządnie, w piwnicy i garazu można z podłogi jeść i nigdy żadna mysz tak nie buszowała, a tu masz. Oj rozprawię się z nią, rozprawię. Dla równowagi dodam, że w moim własnym domu równiez po raz pierwszy od kilku lat mysz chroboczącą usłyszałam, będąc teraz na urlopie. Już wydałam dyspozycje, więc moi też myszkę nakarmią jak trzeba!
Krety również w moim polskim ogrodzie posiadam, ale to jeszcze jest do zniesienia, natomiast nornice pożarły mi wszystkie cebulki krokusów, a to już będzie skutkowało zemstą z mojej strony okrutną.
Pod korę zawsze rozkładam flizelinę ogrodniczą i wtedy krety się wynoszą. Teraz chyba to samo zrobię z trawą, bo i tak muszę ziemii dosypać i nową trawę posiać i tak. Alternatywnie może byc specjalna siatka, ale nie wiem ile kosztuje, na pewno znacznie więcej niż flizelina.