Ja już wstawanie w nocy przerabiałam u 2 podopiecznych. Nigdy więcej! Od razu zaznaczam, że nie piszę się na nocne zmiany. W jednym miejscu babcia budziła mnie każdej nocy około 20 razy, albo więcej! Zasypiała nad ranem, przed godz. 7, kiedy ja musiałam wstawać, aby ogarnąć dom, przygotować śniadanie i otworzyć drzwi pflegedinstom, listonoszom i innym. Wołała w nocy zawsze: halo, halo! (tak co 15 minut), albo - hilfe, hilfe! Nigdy nie można było być pewnym co się dzieje, bo albo szukała w nocy okularów, albo zapomniała jak mam na imię i musiała dowiedzieć się natychmiast, albo chciała dowiedzieć się jak się pisze moje imię, albo leżała na podłodze, bo upadła! Teraz wydaje mi się to nawet komiczne, ale jak tak człowiek nie śpi przez miesiąc, to w końcu zaczyna chorować. Dopiero po kilku tygodniach, rodzina zaczęła przysyłać dla mnie na zmiany wnuka, raz w tygodniu! A po miesiącu, czy po półtora, załatwili zmienniczkę na noce. Tzn. co drugą noc - raz ona, raz ja, tak na zmianę. Można się naprawdę wykończyć w takiej robocie.
Inna podopieczna, miała alarm, i wzywała mnie średnio co noc - od 2, 3 razy, do 5. Ten alarm miał dźwięk, jak sygnał na dworcu, hahaha. Często wzywała mnie w nocy, aby powiedzieć, że chciała się załatwić, a jej się nie udało, na przykład. Tu już jednak było lepiej, bo wstawać w nocy 3 razy, to nie to co kilkadziesiąt! Ale nikomu nie polecam, tym bardziej, że firmy nie rekompensują wstawania nocnego, tylko tak piszą w swoich folderach, ale to nie jest prawda. Zdrowie jest najważniejsze!