Ja miałam Pana na wózku inwalidzkim, więc przyznam ,że praca była ciężka. Jednak to trzeba mieć krzepę w rękach, aby takiego pana co ma ponad 100 kilo przenieść. Na szczęście przed wyjazdem poszłam na doszkolenie do znajomej pielęgniarki i mi pokazała kilka technik jak sobie pomóc - bez tego nie dałabym chyba rady w ogóle. Ale za to pan był taki miły i tak sympatyczny i wdzięczny za pomoc ,że mimo tych problemów z przenoszeniem bardzo mile wspominam pracę u niego. Dużo się też nauczyłam języka niemieckiego u niego bo to był jakiś były profesor i bardzo chciał mnie douczyć języka. Pan mieszkał w okolicach Monachium, na przedmieściach tam już takie górki są, to dużo chodziliśmy na spacery.