Urszula tym razem to nie rodacy, a przedstawiciele rasy panów.
Krystyna a to Twoje stelle ciągle do wzięcia razem z pucowaniem sreberek i przygotowywaniem imprezek rodzinnych :D
O pucowaniu tarasów, mebli ogrodowych i ręcznym opieraniu rodzinki nic nie ma :( Jak się znajdzie taka co przyjmie wsio z dobrodziejstwem inwentarza to po powrocie znowu wojna.
Barbara, wykład przeczytany :D
Nigdy, nigdzie wypieków nie robiłam i nikt tego nie oczekiwał. Mam nadzieję , że teściowa nie będzie się domagała wypiekania ciast na jej spotkania kościelne, a niech spróbuje :D Doświadczenie kobita ma, próbowała mnie do koszenia jej trawnika a w zasadzie dzikiej łąki w ubiegłym roku zagonić :D Potem jeszcze liczyła, że oberwę śliwki z drzew i przerobię na marmelady, darowanych jabłek też nie przerobiłam :D
W ramach aktywizacji to regularnie na spacery chodzimy, gramy i kilka razy dziennie zaganiam do ćwiczeń, bo leniwiec tylko z kąta w kąt by łaził.
Na stuletnie brudy ,takie żeby się do blatów przyklejać, też jeszcze nie trafiłam. Przeterminowańce upchane na dwóch pólkach też wywalałam. Lodówka, pisałam jak ostatnim razem obślizgłych mortadel gatunków kilka wywalałam, resztki ze słoików i puszek. Jak się tych zapasów wyzbyłam to mi się ujawniły zapasy w postaci quarka firmy Ja, mleka i resztki marmolady :D
Jak wyciągałam pierwsze pranie z pralki to mi się żołądek od tego smrodu na lewą stronę chciał się wywrócić. Reniger zakupiony stoi i czeka, ale nikt go nie używa. Wracam to pralka do czyszczenia idzie przed pierwszym moim praniem, profilaktycznie.
Do centymetrowych obwódek wkoło kibelków też kilka razy podchodziłam. Lałam kibelkowym i szczotą, po kilku podejściach odlazło. Jak wracam to zawsze mam te obwódki, ale teraz to raz wystarczy potraktować. Brodzik też przez długi czas octem psikałam kilka razy dziennie a wieczorem ostrą stroną gąbki do mycia naczyń traktowałam, bo mnie kamień w pięty uwierał :D
Strychy, piwnice czy zawalona śmietnikiem po sufit kanciapa to nie moja działka. Jak se zbieraczka nazbierała, to niech se ma :D
Ja kręgosłupa narażać nie zamierzam a i pylicy płuc nabawić się nie chcę. W mojej umowie nie ma pucowania strychów, piwnic czy innej maści śmietnisk.
Zmienniczka, która mnie zmieniała na koniec lutego od drzwi wołała o dzienny rozkład jazdy, bo szefowa nakazała niczego nie zmieniać, przerwa musi być.
Zmienniczka pracowała dni 17- naście. Teraz mam prawdziwego skarbusia, przynajmniej tak mówi :D Robotę zaczęła 18 marca, tak ją wychwalał pflegedienst i rehabilitantki, że opiekun prawny na koniec marca dał jej 200 euro premii. Musi się bardzo rozrzutny zrobił :D W trakcie rozmowy zmienniczka mi mówi, że jak betrojerka przychodzi to panna migiem od stołu wstaje. Pytam, a co ty w czasie przerwy w domu robisz? No, jej tak pasuje. I znowu wojna o przerwę. O co jeszcze, w praniu się okaże. Mam nadzieję, że maryśka znowu nie posiana :D Dalej mi mówi, że ją wszyscy pytają czy tu jeszcze wróci. No ale co ona biedna ma powiedzieć , jak ja na tym stelle łapę trzymam. Ona to ma Stelle za 1800 ojro, ale ciężkie i bardzo chętnie by w ramach takiego urlopu tutaj wróciła. Teraz pojedzie do domu na 2 tygodnie, potem na 3 miesiące na to swoje stelle, potem do domu na 2 tygodnie a potem to tutaj bardzo chętnie na 2 miesiące. Tupet to kobita ma. Musiała bym się z koniem na łeb zamienić, żeby 4 miesiące lata zasuwać, bo dla mnie to nie urlop a praca. Pochwaliła się szefowej, że kanciapę wypucowała, a szefowa jej na to, że i strych mogła by wysprzątać, ale ona powiedziała, że strychu nie wysprząta bo tam są myszy :D
A łapę to ja trzymam, dopóki tam wracam nie zamierzam stawać do wyścigu szczurów, tego co wywalczyłam nie dam sobie odebrać :P Nie pasuję towarzystwu, to zawsze można mi podziękować, nie obrażę się :D